A$AP Rocky, Jon Bon Jovi, Teyana Taylor i ikony kultury wsiadają na linię C, a moda zjeżdża pod ziemię.
Nieczęsto spotyka się A$AP Rocky’ego na peronie metra — tym bardziej w towarzystwie Deedy Blair, Kristen Stewart, Bowena Yanga, Solange czy Jona Bon Joviego. Jeszcze rzadziej zdarza się, by dom mody zamienił nowojorską stację w wybieg. Właśnie to zrobiło Chanel, prezentując kolekcję Métiers d’Art pod ulicami Manhattanu.
Modelki przesuwały się po peronie obok nieruchomego składu w sukniach wieczorowych wyszywanych koralikami, obszytych piórami i pokrytych lamparcimi wzorami. Miejscem była opuszczona stacja na skrzyżowaniu Bowery i Kenmare — przestrzeń wypełniona nie pasażerami, lecz haute couture oraz gwiazdami ubranymi od stóp do głów w Chanel: żakiety z bouclé, pikowane torby, nauszniki, buty i skórzane teczki na tle kafli i torów.
Od Świątyni Dendura do linii metra
Ostatni raz Chanel prezentowało Métiers d’Art w Nowym Jorku w 2018 roku, kiedy Karl Lagerfeld zamienił Świątynię Dendura w Metropolitan Museum of Art w spektakl złota i egipskiej inspiracji. Kontrast między tamtym monumentalnym miejscem a zatrzymanym metrem nie mógł być wyraźniejszy.
Był jednak zamierzony. Matthieu Blazy, mianowany dyrektorem artystycznym niewiele ponad rok temu, nie chciał powtarzać historii. Po śmierci Lagerfelda i okresie przejściowym pod kierownictwem Virginie Viard Chanel znalazło się na rozdrożu. Blazy miał wnieść energię, ryzyko i wyobraźnię — i zrobił to nie wynosząc markę na piedestał, lecz wprowadzając ją wprost do miejskiego życia.
Garderoba dla postaci, a nie archetypów
Jeśli paryski debiut Blazy’ego w Grand Palais był snem o kosmosie, Nowy Jork był jego przeciwieństwem: Chanel na ziemi, wśród ludzi. Każda stylizacja opowiadała o charakterze, nie o kanonie.
Klasyczne tweedowe garnitury utkano tak, by przypominały panterkę — stworzone raczej dla drapieżników z sal konferencyjnych niż salonów. Dżinsy okazały się jedwabnymi spodniami o spranym kolorze, postrzępionymi i wyszywanymi koralikami. „Flanele” były w rzeczywistości iluzjami z boucle. Jeden żakiet zestawiono z koszulką z Supermanem. Przy innej stylizacji filiżanka kawy wisiała na łańcuszku torebki.
Wieczorowe kreacje zajęły w tym sezonie mocną pozycję. Były krótkie czarne sukienki z podwyższoną talią i bufkami rodem z lat 60., długie suknie w klimacie flapperek, połyskujące srebrne fasony i tkaniny devoré — jakby stworzone z myślą o sezonie czerwonych dywanów.
Hanne Gaby Odiele miała na sobie czerwoną suknię z cekinami i ogromną, czarną puchową kurtkę z piór, wpatrując się w tunel jak diva spóźniona na spektakl. Alex Consani opierała się o filar w dwurzędowym garniturze w prążki, przypominając osobę zamykającą wielki kontrakt. To nie był mundur — to był ekosystem stylów.
Odbudowa Chanel bez powtarzania przeszłości
Po pokazie Blazy przyznał, że po raz pierwszy w tak dużym stopniu skupił się na strojach wieczorowych. Zwrócił też uwagę na to, czego nie było: brak podwójnych „C”, brak kamelii, brak pereł — a mimo to wszystko było niepodważalnie Chanel.
Zamiast symboli skupia się na charakterze, kroju i fakturze. W dwóch kolekcjach zdążył już uwolnić markę od nostalgii i zrobić miejsce dla współczesności.
Wskazując na koszulę w stylu flaneli, nazwał ją „nową klasyką”. Chanel ma już legendarny żakiet. Może to będzie jego odpowiednik.
Dlaczego Nowy Jork i dlaczego metro
Wybór miasta był zarówno osobisty, jak i strategiczny. Stany Zjednoczone to największy rynek Chanel dla prêt-à-porter. Gabrielle Chanel odwiedziła Nowy Jork w 1931 roku i również czerpała z niego inspirację.
Sam Blazy spędził tu początek kariery, pracując w Calvin Klein. Metro fascynuje go, bo nie ma w nim hierarchii.
„Wszyscy z niego korzystają: studenci, muzycy, innowatorzy” — powiedział. — „Chciałem oddać ten szczęśliwy chaos, który czujemy każdego poranka”.
Dla wielu taka wizja wydaje się naiwnie romantyczna. Ale tej jednej nocy Blazy sprawił, że metro było piękne — i przypomniał, że moda, nawet luksusowa, należy do ulicy.



